Jak poinformował wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski, specjaliści z całej polski kończą prace nad przygotowaniem nowej mapy terenów zalewowych. Wynik tych prac ma zostać przedstawiony w pierwszym kwartale bieżącego roku.
Nowy projekt budzi obawy zarówno ze strony władz samorządowych, jak i samych właścicieli nieruchomości. Zmiany na mapie terenów zagrożonych powodzią pociągną za sobą obowiązek dostosowania do nich miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. To z kolei wywoła potrzebę zmiany przeznaczenia danej nieruchomości, która nagle zostanie określona jako zagrożona powodzią. Wówczas właściciele takich terenów mogą żądać wypłaty należnego odszkodowania, bo wartość takiej nieruchomości znacznie spadnie.
Zmiany wymuszone są unijną dyrektywą powodziową, a Polska jako państwo członkowskie UE jest zobowiązana wcielić ją w życie. Oznacza to, że zmiany są nieuchronne i pozostają tylko kwestią czasu.
Dlatego samorządy mocno obawiają się przyszłych roszczeń właścicieli nieruchomości. Procedura odszkodowawcza jest w tym wypadku jak najbardziej uzasadniona, a budżetów gminnych zwyczajnie nie stać na wypłatę takich środków. Dla właścicieli nieruchomości jest to również zła wiadomość. Może się zdarzyć, że teren, który do tej pory nie był traktowany jako zagrożony zalaniem, nagle znajdzie się w granicach nowej mapy terenów zalewowych. Taka lokalizacja wpłynie niekorzystnie na wartość danego obszaru, a dzięki internetowemu dostępowi do mapy, może całkowicie uniemożliwić jej sprzedaż.
Temat ten został przedyskutowany na specjalnym posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. I choć wiceminister środowiska przekonuje, że dyskusje z samorządami nad nową mapą i ewentualnymi rozwiązaniami powstałych problemów będą nadal prowadzone, to jednocześnie podkreśla, że wprowadzenie zmian jest konieczne, bo wynika z unijnej dyrektywy powodziowej. Dodaje również, że nowa mapa może stać się skutecznym narzędziem w walce z zagrożeniem powodziowym, którego skutki są zazwyczaj tragiczne.
Najnowsze komentarze