Zamieszanie, jakie spowodowała pandemia koronawirusa na rynku nieruchomości oraz w całej gospodarce zdezorientowało analityków. Jak zwykle w takiej sytuacji powstaje wiele sprzecznych ze sobą prognoz i analiz. Tym razem przyjrzymy się takiej, która zakłada, że po kilkumiesięcznych problemach, sprzedaż mieszkań zaczyna wracać do normy.
Artykuł opiera się na ekspertyzie firmy JLL – firmy doradczej świadczącej usługi na rynku nieruchomości. Dane zebrano z największych polskich miast: Warszawy, Krakowa, Gdańska, Sopotu, Gdyni, Poznania, Łodzi i Wrocławia.
Było źle, ale idzie ku lepszemu
Z danych zgromadzonych i przeanalizowanych przez JLL wynika, że w 2 kwartale 2020 sprzedaż mieszkań spadła rok do roku średnio o 55%. Można więc mówić o prawdziwej bessie, bo to redukcja o ponad połowę. Kiepskie tendencje zanotowano również na odcinku podażowym – deweloperzy wprowadzili do sprzedaży 29% lokali mniej niż przed rokiem. Te negatywne dane zostały jednak skontrowane tym, co wydarzyło się w maju i czerwcu, kiedy zaczął wracać popyt na rynku mieszkaniowym. W przypadku czerwca wzrost sprzedaży był na tyle dynamiczny, że wyniki z tego miesiąca odpowiadają za aż 60% sprzedaży z całego kwartału.
Ceny nie spadły
Dane z dwóch pierwszych kwartałów 2020 nie są korzystne dla osób, które czekały na spadki cen. W analizowanych przez JLL ośrodkach ceny obniżyły się w zaledwie trzech przypadkach i były to korekty niemal symboliczne, bo wynosiły zaledwie 1%. Za to systematyczne wzrosty spowodowały, że granica cenowa 10 tysięcy złotych za metr kwadratowy mieszkania została przekroczona już w trzecim mieście – w Krakowie (wcześniej były to Warszawa oraz Gdańsk).
Jak na te dane zareagują deweloperzy? Według ekspertów JLL na razie nie można jeszcze tego wywnioskować. Deweloperzy ujawnią swoje strategie cenowe dopiero wraz z wprowadzaniem na rynek kolejnych mieszkań, z inwestycji kończonych na bieżąco.
Koronawirus nie taki groźny
Zawirowania na rynku mieszkaniowym oraz negatywne przewidywania rozwoju sytuacji wynikały z równie negatywnych prognoz tego, jak będzie przebiegała pandemia i jaki wywrze ona wpływ na całą gospodarkę. Zakładano, iż będzie to wpływ globalny i długotrwały, a wiele kluczowych sektorów gospodarki, w tym sektor nieruchomości, nie wróci do normalności przez wiele miesięcy, a nawet kilka lat.
Negatywne przewidywania zderzyły się jednak z szybko powracającym optymizmem i entuzjazmem. Obecnie w wielu obszarach gospodarki zaczyna dominować przekonanie, że problemy związane z koronawirusem zostały przezwyciężone. Nawet banki stały się mniej ostrożne i chętniej już udzielają kredytów osobom prowadzącym działalność gospodarczą. Odblokowanie akcji kredytowej to jeden z kluczowych czynników ożywiających rynek mieszkaniowy.
I co dalej?
Przyszłość rynku mieszkaniowego zależy od tego, czy jesienią i zimą nastąpi nawrót pandemii i tego, jaki miałby mieć on przebieg (włącznie z decyzjami rządu odnośnie kolejnych lockdownów). W razie problemów popytowych ze strony deweloperów można się spodziewać redukcji podaży, w celu utrzymania bieżących cen. Istotne też są decyzje RPP, ponieważ przy obecnych rekordowo niskich stopach procentowych nadal następuje odpływ pieniędzy z nierentownych lokat. Duża część tych środków zostaje zainwestowana w nieruchomości.
Tagi: koronawirus a rynek mieszkaniowy, raporty - rynek nieruchomości
Najnowsze komentarze