Rząd w końcu przedstawił założenia Nowego Polskiego Ładu. Jest to bardzo szeroko zakrojony program zmian podatkowych i administracyjnych, mających na celu odbudowę polskiej gospodarki, z postawieniem na wsparcie rodzin oraz osób gorzej zarabiających. Program ten był zapowiadany od dawna, ale 15 maja w końcu doczekał się jakichś oficjalnych deklaracji. Część z nich dotyczyła rynku mieszkaniowego. Eksperci oceniają, jak proponowane przez rząd zmiany mogą wpłynąć na ceny i dostępność lokali mieszkaniowych.
Zacznijmy od tego, co w ramach Nowego Polskiego Ładu zmieni się w mieszkaniówce. Celem regulacji jest zwiększenie dostępności mieszkań i domów, szczególnie dla rodzin wielodzietnych. Nie jest to zaskoczeniem, ponieważ PiS większość swoich programów realizuje z naciskiem na politykę prorodzinną i z nadzieją na zwiększenie dzietności.
Działania objęte Nowym Polskim Ładem, które wpłyną na rynek mieszkaniowy, to:
- gwarancje wkładu własnego – rząd wystąpi jako gwarant wkładu własnego przy zaciąganiu kredytu na mieszkanie. Kwota gwarancji ma wynosić do 100 tys. zł i do 40% wartości mieszkania;
- dopłaty do kredytu uzależnione od liczby dzieci – naliczane będą dopiero na drugie i kolejne dzieci, aż do 6, kiedy to mają osiągnąć maksymalny pułap 150 tysięcy;
- możliwość postawienia domu 70 mkw bez pozwolenia na budowę – uproszczenie procedur ma zredukować koszty i umożliwić łatwiejsze pozyskanie własnego domu.
Propozycje są ciekawe i na pierwszy rzut oka wydają się zaprojektowane tak, aby unikać pułapek z poprzednich programów, takich jak Rodzina na Swoim czy Mieszkanie dla Młodych. Wtedy to rząd zastosował system dopłat. RnS oraz MdM, wg krytyków, miały dwie zasadnicze wady: po pierwsze pieniądze często trafiały do osób, które i bez pomocy dałyby radę kupić mieszkanie, po drugie – dokładanie do kredytu przełożyło się na wzrost cen. Deweloperzy szybko wyczuli, że skoro klient dostanie od rządu zastrzyk gotówki, to zaakceptuje wyższe ceny.
Proponowane obecnie gwarancje wkładu własnego nie wiążą się z żadnymi dopłatami. To daje nadzieję na neutralność wobec cen. Jednak eksperci uważają, iż ten program i tak wywinduje wysokie już ceny. Chodzi o to, że wdrażany będzie w sytuacji, gdy rynek mieszkaniowy jest rozgrzany do czerwoności. Nie ma problemów popytowych, ponieważ popyt jest ogromny. Za to są problemy podażowe – brakuje mieszkań, są wykupowane na pniu, i to właśnie tę stronę rynku powinien stymulować rząd. Większa podaż szybko przełożyłaby się na spadek cen, a nakręcenie popytu jeszcze bardziej, przez wpuszczenie na rynek klientów bez wkładu własnego, najprawdopodobniej przełoży się na wzrost stawek.
To samo dotyczy dopłat za dzieci – tu mechanizm jest już analogiczny do starych programów wsparcia. Na rynek trafią dodatkowe pieniądze, które pozwolą deweloperom dyktować wyższe ceny.
Co do ostatniego elementu Nowego Polskiego Ładu, czyli budowy domów bez pozwolenia, to krytycy uważają, że przede wszystkim pogłębi to problemy urbanistyczne trapiące nasz kraj. Zabudowa będzie bez kontroli, niskojakościowa. Jednak ciężko wskazać mechanizm, który mógłby tu powodować wzrost cen. Akurat zwiększenie dostępności domów jest właśnie działaniem po stronie podażowej i daje nadzieję, iż rekordowe ceny domów zaczną spadać lub przynajmniej ustabilizują się. Proponowana w programie powierzchnia zabudodwy 70 mkw daje możliwość uzyskania ok. 90 mkw powierzchni użytkowej, co odpowiada średniej powierzchni domów budowanych w Polsce w ostatnich latach. Jest to więc rozwiązanie adresowane do najszerszego grona odbiorców.
Tagi: Nowy Polski Ład a nieruchomości, programy wspierające rynek mieszkaniowy
Najnowsze komentarze