Pracownicy z Ukrainy od wielu lat odgrywają bardzo dużą rolę na polskim rynku pracy. W branży budowlanej w wielu firmach pracownicy zza wschodniej granicy dominują. Dotychczas pozwoliło to nieco zredukować koszty wykonawstwa, a przy tym dotrzymywać terminów realizacji. Jednak agresja Rosji na Ukrainę kompletnie zmieniła sytuację – firmy opierające działalność na Ukraińcach mają coraz większe problemy ze względu na to, że robotnicy wracają bronić swojej ojczyzny.
Według różnych szacunków Ukraińcy stanowią od 40 do nawet 60% pracowników na polskich budowach. Z danych udostępnianych przez Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej wynika, że w 2021 branża budowlana dawała zatrudnienie 373 tysiącom robotników z Ukrainy i liczba ta wciąż rosła – względem 202o przyrost wyniósł ponad 20%.
Oczywiście dystrybucja ukraińskich pracowników w poszczególnych firmach nie jest równomierna i ich odpływ różnie się odbije na poszczególnych podmiotach. Zazwyczaj mniej ich pracuje w dużych podmiotach, realizujących duże inwestycje. Jednak należy tu pamiętać, jak w praktyce wygląda rynek budowlany w Polsce – za oficjalnym wykonawcą inwestycji kryje się szereg mniejszych firm, podwykonawców. I w nich Ukraińcy często stanowią większość załogi. Oznacza to, że kłopoty mogą się zacząć nawet przy mniejszym odpływie. Wystarczy 10-20% Ukraińców mniej, a przełoży się to na dziesiątki tysięcy wakatów.
Jak wpłynie to na branżę budowlaną i mieszkaniową? Ciężko przewidzieć jednoznacznie, ponieważ obydwa sektory ostatnio mocno nas zaskakują. Prawdopodobnie można spodziewać się dalszego wzrostu kosztów podwykonawstwa, ponieważ wakaty będą uzupełniane rodzimymi pracownikami. Duży popyt na pracę spowoduje wzrost stawek, które i tak już są wysokie. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób ten proces będzie przebiegał w obecnym, specyficznym otoczeniu ekonomicznym – rynek mieszkaniowy przed wojną zaczął hamować, a później fala uchodźców wywindowała zapotrzebowanie na mieszkania do wynajęcia. Z tego względu koniunktura jest tu rozłożona bardzo nierówno: zapotrzebowanie na mniejsze lokale może być rekordowe, ponieważ takie się wynajmuje, za to na duże pozostanie niewielkie, ze względu na coraz wyższe ceny i coraz niższą zdolność kredytową.
Pozostaje też pytanie, co się stanie po zakończeniu wojny? Jeżeli, zgodnie z obietnicami Unii Europejskiej oraz Stanów Zjednoczonych, zostaną wdrożone ogromne plany odbudowy Ukrainy, będzie tam bardzo duże zapotrzebowanie na budowlańców. To może oznaczać, iż spora część ukraińskich pracowników znajdzie pracę u siebie.
Odpływ ukraińskich robotników to nie jedyny problem branży budowlanej. Od dłuższego już czasu mówi się o rosnących cenach materiałów budowlanych. Dynamika tych zmian jest na tyle duża, że stała się problemem, ponieważ kosztorysy bardzo szybko tracą aktualność i nie da rady ocenić realnych kosztów danej inwestycji. Wojna w Ukrainie może pogłębić ten proces. Już mówi się o zerwanych łańcuchach dostaw surowców i materiałów budowlanych. Bezpośrednio przekłada się to na zaburzenie płynności dostaw, lecz łatwo zgadnąć, iż szybko przyniesie to skutek w postaci jeszcze dynamiczniejszego wzrostu cen.
Co będzie dalej? Najgorszy scenariusz to przegrana Ukrainy, ponieważ wtedy nasz kraj najprawdopodobniej zostanie uznany przez zagraniczny kapitał za region niestabilny geopolitycznie. Inwestowanie u nas będzie postrzegane jako obarczone dużym ryzykiem, przez co nastąpi odpływ kapitału i gwałtowne hamowanie gospodarki. Odwrotny efekt może wystąpić po zwycięstwie Ukrainy, bo wtedy można spodziewać się dużego zastrzyku finansowego ze strony Zachodu, który ożywi ekonomię regionu.
Tagi: branża budowlana, rynek nieruchomości - prognozy, wojna w Ukrainie
Najnowsze komentarze