Niepewna sytuacja na rynku kredytowym odbija się licznymi niedopowiedzeniami na temat przyszłości rynku nieruchomości mieszkaniowych. Wraz z nastaniem bieżącego roku zmieniła się kwota wymaganego wkładu własnego podczas ubiegania się o przyznanie kredytu na zakup mieszkania. Ma wynosić ona 15 proc. wartości mieszkania. Dla wielu ta podwyżka może być nie do przeskoczenia, dlatego banki szybko znalazły wyjście z sytuacji.

Komisja Nadzoru Finansowego wydając decyzję o tegorocznej podwyżce kwoty wkładu własnego, zapowiedziała jednocześnie, że banki nadal będą mogły udzielać kredytów z 10 proc. wkładem własnym, ale pod warunkiem, że reszta brakującej kwoty zostanie wyrównana poprzez dodatkowe zabezpieczenie lub ubezpieczenie. Jednym z zabezpieczeń jest blokada środków na koncie. Nie wiadomo tylko, jaki procent społeczeństwa może sobie na taką blokadę pozwolić. Innym sposobem wyrównania brakujących 5 proc. ma być jego ubezpieczenie. Jednak jak pokazuje praktyka bankowa, chodzi o podniesienie marży banku do czasu spłaty przez kredytobiorcę brakującej sumy. Po spłacie marża zostanie obniżona. Takie rozwiązanie w przeliczeniu na realne pieniądze oznacza znaczny wzrost całego kosztu kredytu. Niektóre banki już oferują taki sposób osiągnięcia wymaganego wkładu, ale praktyki te zostały skrytykowane przez Komisję Nadzoru Finansowego. Banki muszą szukać innego rozwiązania, np. ubezpieczenie w formie polisy ubezpieczeniowej.

To nie koniec kłopotów zainteresowanych uzyskaniem kredytu na zakup mieszkania. Wprowadzony właśnie podatek bankowy również przyczyni się do podwyżki marży kredytu. W tym kontekście zastanawiające jest, jaka przyszłość czeka w tym roku rynek mieszkaniowy. O kredyt będzie coraz trudniej, a i perspektywa spłacania dodatkowych kwot nie zachęca do długoterminowego zadłużania się w banku. Podatek bankowy i wyższa kwota wkładu własnego oznaczają całkowity koszt kredytu wyższy nawet o kilkadziesiąt tysięcy.

Warto dodać, że kwota wkładu własnego ma finalnie osiągnąć 20 proc. wartości mieszkania.