Wzrost ceny mieszkań w Polsce i w Europie

Dodane dnia 7 lis 2018 w kategorii Domy i mieszkania, Rynek nieruchomości | 0 komentarzy

W Islandii, Szwecji, Estonii, Norwegii, Austrii czy na Węgrzech nisko oprocentowane kredyty stały się już przyczyną co najmniej 50-procentowych podwyżek cen. W Polsce to zjawisko dopiero się rozpędza.

Boom na rodzimym rynku mieszkaniowym trwa od niemal 5 lat, natomiast ceny nieruchomości wzrosły dopiero w 2017 roku i nie był to wzrost aż tak znaczący. Według danych NBP pod koniec tego roku roku metr mieszkania na rynku wtórnym w dużym mieście kosztował niemal 7% więcej niż rok wcześniej. Dzieje się tak, ponieważ popyt na nieruchomości wzrasta bezustannie; deweloperzy nie są w stanie zaspokoić go na bieżąco, mimo iż budują więcej, niż kiedykolwiek wcześniej.

Można tu dostrzec znaczące różnice w zależności od obszaru. W Warszawie, Łodzi i Trójmieście odnotowano wzrost o około 10% – podaje Interia. Jeśli chodzi o wzrost, pośród 31 krajów Unii Europejskiej Polska zajmuje zaledwie 26 miejsce. Potrzeby zaś są duże; Open Finance szacuje, iż w ciągu jednego tylko roku 2017 Polacy zainwestowali w mieszkania na wynajem niemal 17 miliardów złotych. Wejście w życie specustawy mieszkaniowej może odwrócić ten trend, podobnie jak perturbacje w gospodarce krajowej lub zagranicznej. Istnieje kilka powodów niskiego wzrostu cen polskich mieszkań. Przede wszystkim deweloperzy zbudowali ich bardzo dużo. Drugą przyczyną jest to, że w innych krajach europejskich kredyty są wyraźnie tańsze. Średnia stopa oprocentowania kredytu hipotecznego w Polsce to 4,4%, gdy w Czechach – zaledwie 2%. Ceny mieszkań za naszą południową granicą rosły więc szybciej.

Sytuacja zupełnie inaczej przedstawia się np. w przypadku Budapesztu, gdzie zanotowano wzrost cen o 95 proc. względem 2013 r. W Amsterdamie różnica ta wynosi 49 proc., w okolicach Berlina oraz Monachium 45 proc., w stolicy Wielkiej Brytanii wzrost wyniósł 46 proc., a w Sztokholmie 45 proc. Sytuacja stolicy Węgier budzi niepokój. Po latach flauty budapeszteńskie ceny wzrosły jak na drożdżach. Odpowiedzialność za to ponosi również tamtejszy rząd, dodatkowo stymulujący budownictwo mieszkaniowe programem hojnych dopłat kredytowych.

Warto pamiętać, że te wzrosty nie są niczym niezwykłym; żyjemy w okresie prowadzenia przez największe gospodarki świata polityki niskich stóp procentowych. Zdecydowanych podwyżek wycen nie widać tylko w trzech krajach Europy; we wciąż nie mogącej się otrząsnąć po kryzysie Grecji, Włochach oraz na Cyprze. W pozostałych krajach starego kontynentu ceny szybują – przypadku Belgii czy Niemiec przynajmniej od dekady.

Być może powinniśmy się cieszyć, że Polska pozostaje pod tym względem w ogonie Europy. Już poprzedni kryzys, ten z września sprzed dwunastu lat, dobitnie wykazał, jak dotkliwe może być pęknięcie bańki napędzanej spekulacjami. Tamte wydarzenia wpłynęły nie tylko na spadki cen nieruchomości – skończyły się one zawirowaniami w całej gospodarce.

To, czy czy ceny polskich mieszkań nadal będą rosnąć zależy od kilku czynników. Pomyślna sytuacja na rynku pracy (wzrost płac) sprawia, że Polacy chętniej zaciągają obciążające kredyty hipoteczne. Z drugiej strony, zakończenie programu Mieszkanie dla Młodych może wywołać fluktuacje na rynku. Przewidywana jest także możliwość zwiększenia stóp procentowych. Nowych mieszkań zaś bezustannie przybywa. W 2017 roku wydano o jedną piątą więcej pozwoleń na budowę niż rok wcześniej. Oznacza to, że zwiększona podaż dotrzymuje kroku popytowi. Można więc mieć nadzieję, iż ceny nieruchomości w Polsce będą w dalszym ciągu rosły wolniej niż u sąsiadów w Europie.

Tagi:

Dodaj komentarz