To, jak pandemia koronawirusa, wpłynęła na rynek nieruchomości zaskakuje. Spodziewano się dużych spadków cen, ale w rzeczywistości ich wzrost zaledwie zahamował. Na pierwszy rzut oka widać jednak to, że Polacy odłożyli swoje plany związane z kupnem mieszkań, bo jak wynika z danych redNet Property Group i CBRE popyt spadł nawet o 55% rok do roku.
Kiedy pandemia była w swojej początkowej fazie spekulowano, że ceny mieszkań gwałtownie spadną. To miała być dobra informacja dla kupujących, którzy po ostrym trendzie wzrostowym z ostatniego półtora roku, znowu będą mogli kupić lokum w rozsądnej cenie.
Jednak okazało się, że nieruchomości są naprawdę odporne na działanie koronawirusa, a poziom cen ledwo drgnął. Jednym z naturalnych makroekonomicznych skutków utrzymujących się wysokich cen jest spadek popytu. W tym sektorze gospodarki nie było inaczej, a spadek zainteresowania kupujących sięgnął połowy poziomu sprzed pandemii.
Agnieszka Mikulska, ekspert rynku mieszkaniowego z CBRE mówi, że w drugim kwartale inwestorzy indywidualni, jak i nabywcy mieszkań na własne potrzeby wstrzymali się z decyzjami do momentu aż sytuacja się ustabilizuje. Można się spodziewać, że w kolejnych miesiącach zobaczymy odbicie, choć pewnie trend w porównaniu rok do roku będzie spadkowy.
Największe spadki popytu w Warszawie, Łodzi i Trójmieście
Wyniki badania potwierdzają tezę, która raczej nie zaskakuje. Pandemia i jej konsekwencje w postaci utrudnionych spotkań z klientami, pracy zdalnej i zamkniętych biur sprzedaży wpłynęły na duży spadek sprzedaży mieszkań.
W Warszawie sprzedano aż 55% mniej lokali niż rok temu, w Łodzi spadek wyniósł 50%, a w Trójmieście 48%. Jak wygląda sytuacja w innych dużych miastach?
Kolejny jest Wrocław, gdzie liczba transakcji kupna sprzedaży spadła o 41%, natomiast w Krakowie o 37% względem zeszłego roku.
Najmniejsze spadki zanotowano w Poznaniu, gdzie sprzedano tylko o 11% mieszkań mniej niż w 2019 roku.
Sprzedaż w dół, a ceny w górę
Mimo tego, że potencjalnych kupujących nieruchomości jest mniej, to wciąż ich ceny rosną. Co prawda zmiany nie są tak drastyczne i zachodzące tak szybko jak przez cały 2019 i początek 2020 roku, ale wciąż mieszkania drożeją.
Najwyższy procentowy wzrost zanotowano w Krakowie – aż o 21% względem zeszłego roku. We Wrocławiu i Trójmieście wzrost cen sięgnął 12%. Kolejna w tym niechlubnym zestawieniu jest Warszawa, gdzie ceny wzrosły o 10%. Kwotowo jednak mieszkania w stolicy podrożały najbardziej, bo teraz trzeba już zapłacić średnio 11,1 tys. zł za metr.
Można się spodziewać, że stabilniejsza sytuacja na rynku pracy, powrót do pełnego wymiaru etatu w wielu firmach oraz większa dostępność kredytów hipotecznych wpłyną pozytywnie na wzrost popytu na mieszkania w najbliższych miesiącach. Straty rok do roku są już jednak nie do odrobienia.
Jeśli więc mamy pewną sytuację w pracy i w planach kupno mieszkania, to warto śledzić rynek na bieżąco i w miarę szybko zdecydować się na finalizację transakcji. Nie można raczej liczyć na wyjątkowo atrakcyjne promocje, ale warto chociaż zdążyć przed kolejnym wzrostem cen.
Tagi: ceny mieszkań, ceny nieruchomości, koronawirus a rynek mieszkaniowy
Najnowsze komentarze